poniedziałek, 21 marca 2011

Tam gdzie Biscotto....część 12


Mediolan

         Rozpoczynamy zwiedzanie przy Castello Sforzesco, pochodzącym z połowy XV w. zamku o architekturze jednoznacznie obronnej, co paradoksalnie nie uchroniło miasta  najpierw przed francuskim  ( 1499r.)a następnie hiszpańskim podbojem ( 1535 r.).Rezydencja ma charakter wyniośle książęcy i taki widok uderza w mieście kojarzonym z Ligą Lombardzką, która walczyła z Fryderykiem Barbarossą o swobody miejskie.
Zamek Sforzów przyćmiewa, wydawałoby się, najważniejszy we włoskiej komunie ratusz na Piazza del Duomo, obecnie zwany Palazzo Reale.
No cóż, Italia to ziemia miast, które ceniąc swoją wolność,  rozrastają się w księstwa, a niekiedy zgłaszają pretensję do rządzenia światem.
Przy naszym  programie  zwiedzania Mediolan, najważniejsza metropolia północnych Włoch, wydaje się być  zaskakująco mały. Tylko niecałe kilkaset metrów Via Dante dzieli zamek od Piazza della Scala i Piazza del Duomo.

         Po szybkim spacerze wspomnianą Via Dante do Piazza della Scala z okrzyczanym teatrem operowym wchodzimy do Galerii Wiktora Emmanuela II – jednej z ikon dziewiętnastowiecznej architektury. Pomyślana jako pasaż łączący Piazza della Scala z Piazza del Duomo z zewnątrz nosi cechy niemalże cesarskiego portyku, natomiast wnętrze skomponowane jest na kształt renesansowej świątyni na planie krzyża greckiego, przy czym kopuła i sklepienia zamiast z kamienia  wykonane są ze szkła i żelaza. Obiekt godny ironicznego określenia „świątynia handlu”, na tyle jednak elegancki, że zadaje kłam stwierdzeniu, że wiek dziewiętnasty to tylko wtórne style historyczne (Zdj. 43).

zdj. 43

Po kwadransie wolnego czasu zwiedzamy słynną gotycką katedrę narodzin św. Marii, budowaną przez pięćset lat. Na miejscu dochodzę do przekonania, że jej budowa trwała tak długo tylko po to, by wykazać (pomimo istnienia przeciwdowodów, jak Orvieto czy Siena),  że Włosi tak naprawdę nie zrozumieli gotyku.  Wydaje się, że nacisk położono tu głównie na rozmiar i dekoracyjność katedry. Zastosowanie krótkiego transeptu i jasnych marmurowych okładzin sprawia, że budowlę cechuje pewna przysadzistość, a brak gotyckiego efektu strzelistości  pozostaje niestety niczym niezrekompensowany. Kiedy w czasie wolnym wjeżdżamy na dach, gdzie można z bliska oglądać pinakle[1], zdobione wielokrotnymi, ażurowymi wieżyczkami, długie łuki przyporowe i niewidoczne z dołu wimpergi[2], jakże uboga wydaje się być przy tym widoku dekoracja dolnych ścian, ograniczona  zaledwie do wysokich okien i posągów. (zdj. 44).
Zdj. 44
   
I w tym miejscu, obok marmurowych rzeźb zagubionych wśród fantastycznej maszynerii, kończy się podróż. Żegnamy się  z miastem, które dopiero  zaczęliśmy poznawać. Resztę czasu zajmują  już tylko przygotowania do powrotu. Pozostaje niedosyt Północy Włoch, która nie ogranicza się tylko do baśniowości pejzażu jezior, majestatycznej surowości gór i największych we Włoszech metropolii. Tak naprawdę nie wiem, czy w tej słodkiej potrawie wbiłem choćby łyżeczkę w śmietankę.

         Odjeżdżamy w stronę Austrii, do której kiedyś należały te tereny, zwane również Galią i Longobardią. A tak naprawdę są tym wszystkim naraz i Włochami, ale wbrew temu, co twierdzą sami Padańczycy- nie całymi Włochami.


[1] Pinakiel – element architektoniczny charakterystyczny dla gotyku w kształcie smukłej kamiennej sterczyny (za Słownikiem Terminologicznym Sztuk Pięknych PWN)
[2] Wimperga – w architekturze gotyckiej dekoracyjny element trójkątny, umieszczany nad portalem lub oknem (Słownik Terminologiczny Sztuk Pięknych PWN)




1 komentarz:

  1. Niedosyt, to chyba to co zawsze zostaje po takich zorganizowanych wycieczkach. Aż chciałoby się mieć nieograniczoną ilość czasu, żeby zobaczyć na spokojnie, bez pośpiechu wszystko co się chce i jeszcze więcej ;)

    Ginny i Pan Tygrysek

    OdpowiedzUsuń